Magdeburg, późny sobotni wieczór.
Wielu młodych ludzi wyszło na ulice w
poszukiwaniu doskonałego clubu na zakrapianą imprezę. Puste,
cycate niunie ze spódniczkami ledwie zakrywającymi pośladki
opierały się o ściany budynków. W ciemnych zaułkach ćpuni i
dresiarze urządzili swoją własną imprezę opierającą się na
kokainie i seksie z nieletnimi prostytutkami. Zabawne, że ta
najgorsza magdeburska dzielnica pełna gwałcicieli, morderców
ukrywających się przed policją i młodocianych dziwek była moim
domem. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałem o tym, że
kiedykolwiek stanie tutaj moja stopa odziana wtedy w adidasy Reeboka.
Została jednak moim teatrem z moimi lalkami, którymi się bawiłem.
Uwielbiałem widok krwi. Czerpałem przyjemność z bójki,
kradzieży, bądź dzikiego i brutalnego seksu. Były to moje jedyne
rozrywki w tym miejscu poza libacjami alkoholowymi i ekscesami z
marihuaną, bądź kokainą. Wahałem się między dobrem a złem,
lecz kogo to interesowało? Mój brat wyjechał do Los Angeles, by
zrobić karierę jako projektant, aktor i muzyk w jednym. Pierdolony
snob. Tacy jak on powinni już dawno gnić dwa metry pod ziemią.
Zawsze był lepszy, przystojniejszy, mądrzejszy... Po prostu nie był
mną. Idealny wzór do naśladowania, według mojej matki i ojczyma.
Zawsze powtarzali, że mam brać z niego przykład. Niestety byłem
kompletnym jego przeciwieństwem. Zdarzało się, że nie wracałem
do domu na parę nocy z rzędu. On zawsze po północy grzecznie
siedział w salonie przebrany w spodnie od dresu, w których spał.
Często piłem duże ilości alkoholu. On już po jednym drinku był
wcięty. Brałem zazwyczaj kokainę, od czasu do czasu nawet heroinę.
On nigdy nie sięgnąłby po takie „gówno”. Spalałem do trzech
paczek papierosów dziennie. On wymiotował po jednej fajce.
Pieprzyłem się co noc z inną dziewczyną. On nigdy nie dopuściłby
do siebie sytuacji „one-night-stand”.
Nie zawsze bliźniacy to jedna dusza w
dwóch ciałach. Paradoksalnie, bardzo często to ludzie kompletnie
inni, z innymi przekonaniami i innym spojrzeniem na świat wywodzący
się po prostu z jednego matczynego łoża. Tak było ze mną i
Billem. Mimo tego nasza matka nie akceptowała naszej odmienności.
Dla niej byliśmy jedną osobą. Zacząłem się buntować, czego
późniejszym owocem było wylądowanie na ulicy. Tak, moja
rodzicielka wyrzuciła mnie z domu w osiemnaste urodziny, gdy znowu
wróciłem pijany. Zacząłem kraść, by mieć za co przeżyć
następnego dnia. Sypiałem najczęściej w pijackich melinach, które
groziły zawaleniem. Często wdawałem się w zakłady, które
polegały na bójce z silniejszymi. Początkowo lądowałem na izbie
przyjęć z rozciętą wargą, urazami czaszki, bądź złamaniem
otwartym. W końcu zyskałem opinię człowieka, z którym lepiej nie
zadzierać. Nagle znalazła się paczka kumpli, z którymi nie
straszny był nam żaden frajer. Wspólnymi siłami znaleźliśmy
małe mieszkanie. W późniejszym czasie te cztery kąty idealnie
nadawały się na miejsce dla ciągłych imprez i „prowadzenia”
burdelu. Co noc zjawiały się u nas kolejne, półnagie dziewczęta
o dużych cyckach i niesamowitych krągłościach. Najbardziej
lubowałem się w niewinnie wyglądających dziewczynach, których
twarze nigdy nie zdradzały profesji jaką się zajmują.
Byłem typem człowieka przed jakim
ostrzegali mnie w dzieciństwie rodzice. Zawsze widzieli mnie w roli
jakiegoś muzyka, bądź projektanta wnętrz. Skończyłem na ulicy.
Ironia losu, prawda? Cieszyłem się jednak, że nie byłem pod
wpływami snobistycznej matki i ślepo zapatrzonego w nią ojczyma.
Miałem szansę żyć według własnych zasad. Bawić się w Boga,
decydować o czyimś życiu, czyjeś miłości, czyimś szczęściu.
Miałem swoje eksperymentalne lalki, które niszczyłem i rzucałem w
kąt. One natomiast rzucały się z mostu, bądź wysokich budynków
w centrum miasta. To była dżungla. Moja dżungla...
Witaj w dżungli dziecinko, ty tutaj
zginiesz!
Witam ponownie,
Pierwsze rozdziały doświadczyły niewielkiej korekty, co pewnie zauważycie :)
Zapraszam do zapoznania się z wyglądem postaci i życzę już na przyszłość miłego czytania.
Wasza Allein
Zanim wezmę się za jakieś sensowne słowa: czytałaś to co napisałaś i robiłaś korektę? Bo tu jest od cholery powtórzeń i chociaż sama nie wiadomo jak dobrze nie piszę to widzę błędy stylistyczne...
OdpowiedzUsuńCo do samego prologu. Tak jak przedtem w starej wersji mi się nawet spodobał, tak teraz lipton. Lekko przesadzone mi się to wydaje. poza tym taki wielki gangsta marychą by się nie raczył, bo to jest "dla frajerów", serio. Trochę słaby koks dla takiego pana i władcy (much). No ale, czekam na rozdział pierwszy z czystej ciekawości czy coś tam się zmieniło czy zostało wszystko na swoim miejscu z pierwotnym założeniem.
Buziaki!
I teraz zamiast myśleć o nauce będę ciągle sprawdzała, czy już dodałaś pierwszy odcinek xD Nicolette... Hmmm... Interesujące :D
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz, ale po tym, co przeczytałam na pewno zajrzę tu ponownie.
OdpowiedzUsuńStworzyłeś taką aurę grozy, że czytając czułam się jakbym czekała na wybuch. Niestety nie nastąpił, ale to tylko prolog. Tu nie chodzi o wybuchy.
Nie wiem, co będzie dalej, ale jestem cholernie ciekawa. Twoje opowiadanie jest zupełnie odmienne od tych, które normalnie czytam, więc jest to dla mnie ciekawa odmiana.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
pornografia-uczuc.blogspot.com
Jeju jeju, jestem tu pierwszy raz i już uwielbiam Twoje opowiadanie. Ja chcę więcej i czekam na następny odcinek ;)
OdpowiedzUsuńFabuła jest inna niż te wszystkie opowiadania i bardzo mnie zainteresowała. Udało Ci się stworzyć coś ciekawego ;)
Liczę na to, że będę informowana o nowych notkach na facebooku :D
Całuję!:*
Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńNa prawdę jestem mega ciekawa po twoim prologu ;)
Aż powiało nutką tajemniczości.. ;D
Z niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział!
pozdrawiam
Oh, skąd ja znam ciągłe porównywanie do rodzeństwa? W rodzinie z co najmniej dwójką dzieci zawsze znajdzie się wzór do naśladowania. U mnie nim jest moja siostra i tak cholernie mnie to denerwuje. Z tej strony rozumiem Toma, wiem, jak się teraz czuje, jak było mu trudno. By czy przecież nie był tym gorszym? Dwa odmienne charaktery, wtedy rodzic wybiera jednego, angażuje się tylko w jedną ze stroną. Szkoda, że Simone nie chciała bardziej zainteresować się Tomem, pomóc mu. Przecież nie musiał siedzieć w tym samym, ale jak widać czasem łatwiej jest strącić problem w kąt, by go już nigdy nikt nie odnalazł. Dżungla, już zaczyna mi się podobać. Każde miasto ma takie dzielnice owiane złą sławą, jestem ciekawa, jak będą one wyglądały tutaj z perspektywy Toma. Swoją drogą, Bill naprawdę nie jest ciekaw, co słychać u jego bliźniaka? Totalne zero? Aż wierzyć mi się w to nie chce, choć doskonale wiem, co wydarzy się niedługo. Oj wiem, pamiętam historie przed weryfikacją. Hm, ostrzeżenie Kaulitza nie robi na mnie wrażenia. Powiedzmy, że potraktuję je jako wyzwanie. Tylko najsilniejsi przetrwają.
OdpowiedzUsuńTo co? Idę nadrabiać kolejne zaległości :>
Byłam tuta już wcześniej, jednak z ciekawości sprawdziłam, czy komentowałam przeczytane rozdziały. Jednak nie. Tak czasami mi się zdarza :) Ale jeśli ktoś dobrze pisze, to prędzej czy później do niego wracam.
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie ta historia. Znudziły mi się już opowiadania o Tomie jako gitarzyscie, na zawsze związanym z TH. Tutaj oblicze Toma jest dzikie, pełne gniewu i buntu. Podoba mi się! ;)