Ciemny zaułek jednej z ulic.
Na chodniku leżało blade, zakrwawione
ciało. Obok powoli tworzyła się sporej wielkości kałuża
szkarłatnej cieczy, która wypływała z tyłu głowy ofiary. Z
całej siły kopnąłem chłopaka w brzuch i oddaliłem się z
miejsca zdarzenia. Nie interesowało mnie to w jaki sposób gówniarz
zdechnie – czy się wykrwawi, czy umrze w męczarniach. Dla mnie
był zwykłym śmieciem, który przeleciał „moją” rudą
własność. Ostrzegałem go wielokrotnie, że nie bawi się czyimiś
zabawkami, lecz te słowa spływały po nim jak po kaczce. Tamtego
dnia postanowiłem się z nim rozliczyć w bardziej brutalny sposób,
niż słowne potyczki. Wybrałem odosobnioną aleję, ponieważ nie
chciałem świadków. Chuderlawy osiemnastolatek wystarczająco się
ośmieszył zadzierając ze mną. Gdy nasze spojrzenia się spotkały,
obydwoje wiedzieliśmy, że młody nie ma szans na przeżycie. Parę
uderzeń i kopnięć w strategiczne miejsca, które miały zapewnić
mu powolną, bolesną śmierć. I tak się stało...
Byłem zwykłym mordercą, którego
chronił tutejszy „immunitet”. Ludzie bali się donieść na
mnie, ponieważ wiedzieli, że następny dzień może być ich
ostatnim.
W tej dzielnicy byłem Panem, dlatego
wszystkie dziewczyny miałem na skinienie palca. Idąc spokojnie
ulicą, każdego dnia, zwracałem na siebie uwagę skąpo ubranych,
nastoletnich prostytutek. Tym razem nie było inaczej, aczkolwiek mój
wzrok przyciągnęła niewysoka piękność opierająca się o
obskurną ścianę jednego z budynków. Wpatrywała się we mnie
dużymi, orzechowymi oczami. Widziałem w nich wstyd i pogardę dla
samej siebie. Brązowe, idealnie wyprostowane włosy opadały na
nagie, szczupłe ramiona. Czarny, opinający klatkę piersiową top
przyciągał uwagę do niewielkich, jednak krągłych piersi. Krótka
spódniczka, ledwie zakrywająca pośladki, odsłaniała piękne
nogi. Podszedłem do niej i oparłem ręce o ścianę budynku.
Nachyliłem się nad jej drobnym ciałem nie przerywając kontaktu
wzrokowego. Bez zbędnych podchodów chwyciłem zębami jej pełne,
ciemno różowe usta. Przysunęła się do mnie ostrożnie, a dłoń
niepewnie skierowała w kierunku moich szerokich spodni. Czułem jak
jej ciało drży ze strachu, lecz ignorowałem to. Liczył się tylko
niezobowiązujący seks. Uczucia, które pewnie gdzieś skrywała
były pyłkiem, który z łatwością mogłem zdmuchnąć. Ta
dziewczyna była jedynie kurwą. Kurwy nie miały sumienia. Były
tylko płatnymi maszynami do zaspokojenia mężczyzny.
Przesunęliśmy się w kierunku
wąskiej, ciemnej uliczki znajdującej się między burdelem a
budynkiem mieszkalnym. Jej szczupłe dłonie z niemałym trudem
zsunęły moje spodnie na wysokość kolan. Po chwili śliczne usta
objęły moją męskość. Oparłem się o brudną ścianę,
całkowicie oddając się rozkoszy. Każdy ruch języka był
perfekcyjny. Bardzo szybko doprowadziła mnie do bram nieziemskiej
rozkoszy...
*
Dotyk, który parzył moją bladą
skórę. Szorstkie dłonie pieszczące nieczule moje piersi. Gorący
oddech na karku, gardłowe jęki. Klient był panem, ja byłam
jedynie szmacianą lalką spełniającą jego pragnienia. Czułam ból
fizyczny i psychiczny. Zacisnęłam usta i zamknęłam oczy pełne
łez. Dla niego byłam kolejną z wielu. Kolejnym ciałem, które
mógł zniszczyć i upokorzyć. Kolejną dziewczyną bez imienia i
nazwiska.
Wcisnął mi w dłoń dwieście euro i
odszedł bez słowa. Zsunęłam spódniczkę na biodra i przeczesałam
ostrożnie palcami skołtunione włosy. Wróciłam do dużego,
czerwonego budynku, który stał się moim domem. Tęskniłam za
rodzinnym azylem, lecz nie było już tam dla mnie miejsca. Rodzice
pozbyli się mnie, po tym jak ukończyłam osiemnaście lat i okazało
się, że byłam w ciąży.
Ciężarna nastolatka od zawsze
przynosiła wstyd i hańbę wysoko postawionej rodzinie. Zaokrąglony
brzuch u nieletniej pokazywał, że rodzice nie potrafili odpowiednio
jej wychować i upilnować. Gdy przydarzała się wpadka, dziewczyna
musiała dokonać aborcji, inaczej lądowała na bruku. Nie było
wyjątków, w końcu nie można było psuć idealnego obrazka
szczęśliwej i dobrze wykształconej rodziny.
Właśnie w taki sposób znalazłam się
tutaj, w magdeburskim piekle. Często bito mnie i poniżano.
Rozporządzano mną jak zabawką, nie miałam prawa głosu. Jeżeli
sprzeciwiłam się swojemu pracodawcy zamykał mnie w chłodnej
piwnicy. Przypinał kajdankami do rury kompletnie nagą. Spędzałam
tak wiele godzin bez jedzenia i picia.
Byłam jedną z wielu lalek. Los zakpił
sobie ze mnie i mojej godności. Mimo brutalnych doświadczeń w tak
młodym wieku wierzyłam, że kiedyś spotka mnie szczęście.
Czułam, że przy pomocy pewnego mężczyzny uwolnię się z tego
piekła raz na zawsze, a moja intuicja jeszcze nigdy mnie nie
zawiodła...
______________________________________________________________________
Nawet nie wiecie jak miło widzieć te komentarze :) Jak to cholernie motywuje do zaglądania tutaj i pracowania nad rozdziałami.
Dzisiaj rozdział dla ludzi, którzy nie są w Warszawie na koncercie. Mam nadzieję, że zobaczymy się na wersji halowej trasy :)
Enjoy i do zobaczenia za dwa tygodnie! :)
I kolejna część z dedykacją dla mnie, czuję się zaszczycona <3 Nicolette, Nicolette... Brzmi lepiej niż Ai, serio :D Czekam do 10 kwietnia :*
OdpowiedzUsuńNiektóre zdania wydają mi się niemal żywcem wycięte z opowiadania Buczi "Lalka".
OdpowiedzUsuńJezu jak ja chciałam jechać na koncert, ale strasznie drogie bilety! :/
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, intrygujący czekam na nexta :*
Myślę, że trzeba być naprawdę bardzo silną, żeby siedzieć w takim gównie i nadal wierzyć, że mogą nadejść lepsze czasu, szczęśliwe czasy. Czy to jest ta dziewczyna, która ma być zabawką Kaulitza? Niezachęcające pierwsze spotkanie. Tak sobie myślę, że Tom jest strasznym skurwielem. Nie rozumiem jak można zabić kogoś z zimną krwią i być z tego zadowolonym. Kaulitz musi mieć coś nie tak z psychiką.
OdpowiedzUsuńNikt nie powiedział, że jest normalny ;)
UsuńCzasami zastanawia mnie, co w głowie takiej osoby siedzi, co wtedy myśli, co nią kieruje, czy ma po tym wyrzuty sumienia? Staram się wejść w ciało bohatera, a Tom wydaje mi się strasznie pogubiony. Wybudował sobie mur, w środku jest miasto, a on stoi na jego szczycie jako Pan i Władca. Odizolował się od innej rzeczywistości, nie dopuści do siebie myśli, że można być szczęśliwym, żyjąc inaczej. Co prawda każdy ma inne upodobania i wymogi, ale czy z przemocy i brutalności można czerpać długotrwałą przyjemność? Czy może jest to tylko chwilowe przejście? Zadziwiające, jaki stosunek w ogóle do kobiet ma Kaulitz, potrzebuje jednej dziewczyny, by zrozumieć jak bardzo pochopnie ocenił płeć piękną. Ciąża dziewczyny w rodzinie z mocną pozycją nigdy nie zwiastuje czegoś dobrego. Nie potrafię wyobrazić sobie, jak ludzie mogą być tak nieludzcy wobec siebie. Co trzeba mieć w głowie, by porzucić własne dziecko? Jak bardzo ma się je gdzieś? Przerażające jest, że to nie fikcja. Takie rzeczy dzieją się naprawdę. Każdego dnia i są na porządku dziennym w niektórych krajach.
OdpowiedzUsuń