.

.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Chapter 5

PIH - Nie żałuj mnie

Magdeburg, słoneczny, jesienny poranek.
Zegar stojący na prowizorycznej szafce nocnej wskazywał godzinę ósmą czterdzieści. Wokół walały się butelki po piwie oraz wypalone do połowy papierosy. W pokoju unosił się zapach stęchlizny z domieszką potu. Leżałem nagi i skacowany na brudnym materacu. W mojej głowie przewijały się różne obrazy z wcześniejszych lat, gdy kończyłem imprezę właśnie w taki sposób. Najczęściej obok mnie znajdowała się piękna dziewczyna o dużych piersiach i tyłku, która szeptała mi do ucha, że jestem Bogiem Seksu. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie uroczych, obfitych kształtów i jędrnych kobiecych pośladków. Jednak wcześniej moje życie nie było takie kolorowe. Ironiczne, ale ja, Bożyszcze Erotomanek, ten, którego teraz wszyscy się boją i drżą na sam dźwięk jego imienia, byłem ofiarą losu. Wyjątkowo wkurwiające uczucie...
Wszystko się jednak zmieniło po paru latach – znalazłem się w hierarchii nad tymi kretynami, którzy traktowali moją osobę jak worek treningowy. Każdy z nich w krótkim czasie żałował, że kiedykolwiek mnie dotknął. Z czarnej listy, jak do tej pory, skreśliłem kilku milutkich kolegów a dopiero się rozkręcałem.
Dwa metry pod ziemią gnił już dwudziestosześcioletni mężczyzna o blond włosach, który był największym skurwielem jakiego poznałem. Nigdy nie zapomniałem jego silnych dłoni, niskiego głosu i obrzydzającego uśmiechu.
Jesień, jeden z pierwszych dni ósmej klasy.
Słońce znajdowało się na niebie i dawało ostatni posmak przemijającego lata. Maszerowałem do przybytku zwanego szkoła kompletnie sam, ponieważ Bill leżał chory w łóżku. Nagle poczułem jak ktoś pociągnął mnie za wystającego spod mojej czapki dreada. Odwróciłem się i ujrzałem dwóch jedenastoklasistów z cwanym uśmiechem na twarzach. Większy i bardziej umięśniony gwałtownie popchnął mnie w stronę ciemnego zaułku. Wylądowałem kolanami na asfalcie. Otrzepałem poranione dłonie, na których się oparłem i spróbowałem się podnieść. Niestety jeden z nich był szybszy i położył ręce na moich ramionach przyciskając do ziemi. Blondyn bez jakiejkolwiek delikatności chwycił moją brodę i pociągnął ją ku górze.
-Obciągniesz po dobroci, albo oberwiesz.-rzekł z przekąsem uderzając mnie w policzek.
Spojrzałem na niego z mordem w oczach. Jego twarz wyrażała rozbawienie. Ponownie uderzył mnie w policzek, tym razem mocniej. Nie chciałem być ich workiem treningowym, ponieważ za każdego siniaka zarabiałem szlaban w domu. Dziwne rozumowanie mojej matki, że biłem się po szkole. Popierdolona suka. Nie chcąc otrzymać kolejnej kary (jedną ledwie skończyłem) zrobiłem to co chciał. Drżącymi dłońmi rozpiąłem pasek jego jasnych spodni i spuściłem je na wysokość kostek. Odwróciłem głowę z obrzydzeniem. Widok nabrzmiałego penisa sprawiał, ze miałem odruch wymiotny. Nie byłem męską kurwą by robić komuś loda. Wysoki blondyn szarpnął mnie za dready zmuszając bym znów spojrzał na niego.
-Słuchaj gówniarzu, albo obciągasz, albo wsadzę go w ciebie.-syknął przez zęby.
W moich oczach pojawiły się łzy. Bałem się go. Bałem się, że ktoś dowie się o tym co działo się w tej uliczce. Nie chciałem, by ludzie wytykali mnie palcami i wyzywali od słabych. Zacząłem się wyrywać, lecz silny kopniak w brzuch powalił mnie na ziemię.
-Chciałem być miły skurwielu, ale nie dałeś mi szansy.-szepnął nad moim uchem, po czym zsunął ze mnie spodnie.
Spojrzałem na niego z przerażeniem. Nie wierzyłem, że na serio to zrobi. Drugi chłopak wykręcił moje dłonie do tyłu i związał je paskiem, bym nie mógł im uciec. Wylądowałem twarzą na asfalcie nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Poddałem się bez większej walki. Byłem jak bezwładna lalka z którą można zrobić wszystko. Blondyn wykorzystał moją słabość i zaczął dobierać się do moich bokserek. Nie minęła chwila, a ja zostałem podniesiony w górę całkiem nagi od pasa w dół. Obnażony, znieważony i upodlony.
Ból fizyczny jaki po chwili poczułem był nie do opisania. Miałem wrażenie, że coś rozrywało mnie na tysiące drobnych kawałeczków. Łzy bólu i bezsilności spływały po zarumienionych policzkach wprost na ulicę. Mocne pchnięcia podczas których przegryzałem dolną wargę aż do krwi. Gardłowe jęki, spocone ciało. Trzy westchnięcia, głęboka penetracja i długo oczekiwane spełnienie blondyna. Lepka maź spływająca po pośladkach i udach uświadomiła mi co stało się chwilę wcześniej. Sprawcy tego czynu szybko zbiegli z miejsca zdarzenia. Zostałem sam, nagi i upokorzony. Wykorzystana szmaciana lalka...
Trzy kreski na zagraconym biurku.
Idealne, białe ścieżki, dzięki którym przenosiłem się w krainę spokoju i ukojenia. Zrolowany banknot miał ułatwić podróż i pomóc zapomnieć o cholernie bolesnym wspomnieniu. Po zażyciu rzuciłem się na brudny materac i odpłynąłem w swój świat.

*

Głośny huk otwieranych kopniakiem drzwi.
W taki sposób zostałem wprowadzony do wąskiego i ciemnego korytarza. Rozejrzałem się niespokojnie po pomieszczeniu mając nadzieję, że zaraz nie rzuci się na mnie morderca z siekierą w dłoni. Przeczesałem szczupłymi palcami krótkie, blond włosy.
-Spokojnie, mieszkam jedynie z Tomem. Nie musisz się bać, że ktoś Cię tutaj zabije, zgwałci i spali twoje zwłoki.
Mój towarzysz zaśmiał się melodyjnie na swoje słowa. Mnie to niestety jakoś nie śmieszyło, bo wiedziałem do czego zdolny jest mój popierdolony braciszek. Spojrzałem na Christiana po raz kolejny. Biała, prześwitująca koszulka idealnie ukazywała umięśniony tors. Błyszczące, orzechowe oczy, w których zatracałem się za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się spotykały. Pełne, jasnoróżowe usta mogące zapewnić mi dawno zapomniane ukojenie. Silne, opalone ramiona, w których chciałem się znaleźć i zatracić bez reszty. Dla niego byłem gotów zrobić wszystko, sięgnąć gwiazd. Idealny mężczyzna w tak cholernie nieidealnym świecie. Oczami wyobraźni widziałem jego nagie, rozpalone ciało ocierające się o moje w akcie rozkoszy. W głowie słyszałem jego jęki, gdy wchodził we mnie coraz szybciej i głębiej. Czułem jak jego przyjaciel wypełnia mnie w całości. Głośne stękanie ukazywało przyjemność jaką sobie dawaliśmy.
-Podejrzewam, że Tom jest u siebie. Pierwsze drzwi na lewo. - niski głos szatyna wyrwał mnie z bajecznych rozmyślań.
Z niemałym problemem w spodniach udałem się pod wskazane drzwi. Zapukałem niepewnie, bojąc się, że mój pierdolnięty brat wyskoczy na mnie z nożem. Jednak bez dłuższego wyczekiwania na odpowiedź wszedłem do groty potwora. Widok Toma był żałosny – szerokie, poplamione spodnie, brak koszulki, zaczerwieniony nos i ciemne włosy związane w koczek na czubku głowy. Gdy tylko wyczuł jakikolwiek ruch w pomieszczeniu, odwrócił się. Spojrzał na mnie z dziką furią w oczach i popchnął mnie na pobliską ścianę. Przysunął się bliżej i chwycił mocno moją szyję, powoli zaciskając na niej palce.
-Po co tu przylazłeś pedale?! - krzyknął nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Chcę Ci pomóc Tom... Chcę abyś rozpoczął lepsze życie w Los Angeles. Pomogę Ci stanąć na nogi, ale daj mi szansę.- odpowiedziałem spokojnie, jednak serce urządziło sobie pogo, obijając się o resztę narządów wewnątrz klatki piersiowej.
Otrzymałem mocny cios z brzuch, po którym osunąłem się na ziemię z trudem łapiąc oddech.
-Dlaczego dopiero teraz sobie przypomniałeś o mnie?! Życie skopało twój chudy tyłek, że zdecydowałeś mnie znaleźć?! Wyobraź sobie, że mnie świat wyruchał już dawno! Mimo tego nie żebrałem o pomoc, bo wiedziałem, że jej nie uzyskam! Rodzice byli zapatrzeni w Ciebie pierdolony ideale! Byłem dla nich zwykłym śmieciem! Nic nie wartym gównem! - krzyczał drżącym głosem wpatrując się we mnie.
Podniosłem się z trudem. Nie byłem świadomy tego, że rodzice oceniali Toma przez pryzmat mojej osoby. Zrobiło mi się żal brata. Nigdy nie doznał prawdziwej miłości, rodzinnego ciepła, którym zostałem otoczony. Fakt, cała uwaga rodziców zawsze skupiała się tylko i wyłącznie na mojej osobie. Podszedłem do niego i wyciągnąłem ramiona, aby przytulić go do siebie, lecz on mocno mnie odepchnął.
-Wypierdalaj. - odparł, po czym rzucił się na brudny materac.
Spojrzałem na niego ze smutkiem. Nie chciałem dopuścić do tego, by władował się w jeszcze większe bagno, jednak on odtrącał moją pomocną dłoń. Tonął w swoich ruchomych piaskach a ja bezczynnie przypatrywałem się temu. Miałem dość wyciągania go z nich za wszelką cenę. Pozostawiłem Toma samemu sobie wierząc, że w końcu zrozumie swoje błędy. Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.

*

Stanęłam przed starą kamienicą. Na ledwo trzymających się cegłach wisiała obskurna tabliczka z numerem budynku. Popchnęłam ostrożnie drzwi, obawiając się, że każdy gwałtowny ruch sprawi, że wypadną z zawiasów. Udałam się na czwarte piętro i nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi wysoki, umięśniony szatyn z zawadiackim uśmiechem na twarzy i rozczochranymi włosami. Chłopak uporczywie wpatrywał się w każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała, gdy prowadził mnie do małego pokoju, w którym mieściło się jedynie posłanie. Mogłam śmiało powiedzieć, że rozbierał mnie wzrokiem. Pewnym krokiem podszedł do mnie i delikatnie popchnął na brudne, skrzypiące łóżko. Czarna, prześwitująca sukienka z koronki jaką miałam na sobie po chwili wylądowała na ziemi usłanej niedopałkami. Brunet stanął przede mną wyczekując jakiekolwiek ruchu z mojej strony. Zsunęłam się z materaca, uklękłam przed nim i szybkim ruchem rozpięłam jego spodnie zsuwając je do kostek. Przez cienki materiał bokserek bez problemu wyczuwałam jego twardą męskość. Chciałam jak najszybciej zacząć, by szybko skończyć i wyjść z tego obskurnego mieszkania. Gdy ujęłam jego przyrodzenie w dłoń ktoś zaczął dobijać się do drzwi pokoju. Mężczyzna wyszedł na zewnątrz a do moich uszu dotarł inny męski głos. Starałam sobie przypomnieć słowa szefa, który nic nie wspominał o trójkącie. Po chwili chłopak wrócił do środka i rzucił się na mnie jak wygłodniałe zwierzę. Jego gorące usta całowały moje bez jakiejkolwiek łagodności. Czułam jak umięśnione ciało napierało na mnie z pożądaniem. Zsunęłam z jego bioder czarne bokserki, by jak najszybciej mieć to za sobą. Poczułam jak wszedł we mnie brutalnie i bezlitośnie.
Gorący oddech na szyi. Szorstkie dłonie pieszczące moje zaokrąglone biodra. Niski głos szepczący do ucha nieprzyzwoite słowa. Trzy westchnięcia, parę mocnych pchnięć i lepiąca się maź spływająca po moim brzuchu. Cisza, w której słyszałam jedynie bicie swojego serca i jego głośny, szybki oddech. Zastanawiałam się dlaczego pogodziłam się z takim losem. Skoro chciałam cokolwiek zmienić to powinnam walczyć a nie poddać się walkowerem. Podniosłam się z łóżka zbierając swoje rzeczy z podłogi. Pospiesznie założyłam sukienkę i przeczesałam palcami włosy.
-Pieniądze leżą na szafce. - rzekł brunet odpalając papierosa.
Posłusznie zabrałam banknoty i wyszłam z pokoju. Idąc w kierunku drzwi wyjściowych natknęłam się na chłopaka, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Czarny koczek na czubku głowy, ciemnobrązowe oczy pełne tajemniczego i niebezpiecznego błysku, kolczyk w pełnej, jasnoróżowej wardze.
-Kim jesteś? - spytał zachrypniętym głosem wpatrując się w moje piersi.
-Nicolette Carter - wyszeptałam niepewnie.
-Nie pytam się o twoje dane personalne, tylko kim do kurwy nędzy jesteś! - krzyknął władczo, przenosząc wzrok na moją twarz.
-Prostytutką. - odpowiedziałam nieśmiało, zerkając w jego oczy.
Zauważyłam w nich dziwny blask. Ironia losu - bałam się, że rzuci się na mnie i zgwałci, chociaż byłam dziwką.
-Od dzisiaj jesteś moją kurwą. Nikt inny nie ma prawa cię dotykać, jasne? Należysz tylko i wyłącznie do mnie.
Silną dłonią chwycił mój podbródek zmuszając mnie do spojrzenia prosto w jego czekoladowe tęczówki. Zgodziłam się bez zastanowienia i szybko podałam mu namiary na swojego alfonsa. Uważałam, że los dał mi szansę na poprawienie swojego życia. Niestety nie wiedziałam, że pakowałam się w jeszcze gorsze bagno. 
_________________________________________________________

Hallo, salut. 
A więc (wiem, nie powinno się od tego zaczynać zdania, whatever.)
Zjawiam się tutaj z Chapterem 5. Zawiedliście mnie poprzednio - nawet nie wiecie jak komentarze motywują do dalszego pisania. Mam nadzieję, że teraz się poprawicie :) 
Kolejny rozdział pewnie pojawi się jakoś po majówce (zamierzam napisać parę kolejnych, by być "do przodu", gdy przyjdzie sesja)
So, enjoy, have fun i czekam na opinię :) 
Allein

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Liebster Award

Witam was serdecznie.
W ubiegłym tygodniu zostałam aż dwa razy nominowana, więc muszę przyjąć to na swoją klatę :)
Chciałam podziękować xoxo i http://zwei-unterschiedliche-und-doch-ahnliche-welten.blog.pl/ za nominację.
Zacznę od nominacji, którą mam dłużej :)

Zasady:
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Nominowani: 

http://zamknietawklatce.blogspot.com/
http://becauseyoudontare.blogspot.com/
http://whosaysihavetobeperfect.blogspot.com/
http://your-misty-eyes.blogspot.com/
http://still-looking-you.blogspot.com/
http://eine-trane.blogspot.com/
http://grzech-za-grzechem.blogspot.com/
http://dirty-veins.blogspot.com/
http://i-can-see-a-love-restrained.blogspot.com/

I przepraszam, ale więcej nie mogłam znaleźć :c

1. Jakie są według ciebie najciekawsze sceny przedstawiane w opowiadaniach ?
Uwielbiam sceny smutne. Sceny, gdzie ktoś płacze, musi się żegnać. Po prostu pokazują, czy dany pisarz potrafi dobrze opisywać emocje. Lubię też sceny brutalne i typowo ukazujące sposób myślenia bohatera. 
2. O czym najbardziej lubisz czytać?
O narkomanach, psychopatach. Po prostu osobach z zaburzeniami psychologicznymi. 
3. Czy interesuje cię literatura typu Harry Potter itp?
Tak ♥ Jezu, kocham Pottera, Wiedźmina, LOTRa. 
4. Najlepsza książka jaką kiedykolwiek czytałaś/ -łeś? Podaj autora i jej tytuł.
Aktualnie jest to książka Constantine Briscoe "Brzydula. Historia niekochanej."
5. Jakich zespołów najczęściej słuchasz?
Tokio Hotel, Guns N' Roses, 30STM, Linkin Park, Powerwolf, Hunter, Sabaton i Luxtorpeda
6. Ulubione danie?
Ciecierzyca w sosie pomidorowym, bądź naleśniki z malinami. 
7. Co robisz w wolnym czasie?
Tańczę i nerdzę w Simsy, albo League of legends.
8. Czego nigdy nie zrobisz?
Nie przestanę czytać. 
9 Najgłupsza sytuacja, w której brałaś/ -łeś udział?
Nie wiem, nie przypominam sobie :c
10. Ulubiony kolor?
Czarny i fioletowy
11. Czym się interesujesz na co dzień?
Tańcem. Kocham, uwielbiam i w ogóle, ach! A konkretniej to belly dance.

Part 2 od xoxo :)

1. Od którego roku jesteś fanem TH?
2006
2. Co najbardziej podoba Ci się w Billu/Tomie/Gustavie/Georgu?
To jacy są niezależni. Uwielbiam zwłaszcza bliźniaków za fakt, ze potrafili wszystkim pokazać, że jeśli ma się marzenia to trzeba dążyć do ich spełnienia, a nie siedzieć na dupsku i marudzić.
3. Ulubiona piosenka TH?
Aktualnie jest to "Invaded", ale zmienia się to z każdym dniem :)
4. Ulubiony film?
Szybcy i wściekli 7
5. Przy jakiej muzyce piszesz notkę na bloga?
Zależy od nastroju, serio. Często to co podaję na górze rozdziału nijak ma się z tym przy czym piszę. Potrafię napisać scenę morderstwa przy delikatnym pianinie.
6. Czy piszesz notki na bieżąco czy masz już w zanadrzu?
Aktualnie mam w zanadrzu jeszcze 3 rozdziały. Pora ruszyć dupsko i zacząć pisać :)
7. Z czego czerpiesz inspirację do pisania swojego bloga?
Zabawne, ale moją inspiracją jest postać Eminema. Serio.
8. Czy kiedykolwiek wzorowałaś się na blogu innej osoby?
Nie. Z reguły staram się nie wzorować i kreować. Nie lubię też jak ktoś to robi, chociaż czuję się wówczas dumna, że jestem inspiracją. Uświadamia mnie to, ze nie piszę tak tragicznie :P
9. Jakie jest Twoje największe marzenie?
Na tę chwilę? Być po prostu szczęśliwa.
10. Ulubiony rodzaj książek?
Dramaty psychologiczne/romansy
11. Ile jesteś w stanie przeczytać książek w ciągu roku?
Zależy od czasu. Od stycznia mam już przeczytane 8 książek :) 

To teraz moje pytania :)
1. Czym dla Ciebie jest FFTH?
2. Ile czasu spędzasz nad napisaniem jednej notki?
3. Skąd czerpiesz inspirację?
4. Zajmujesz się czymś poza FFTH? (mam na myśli artystyczne zajęcia) Jeśli tak, to czym?
5. Ulubiony utwór?
6. Jakie książki lubisz?
7. Co Cię urzekło w Tokio Hotel?
8. Ulubiony rodzaj opowiadań w świecie FFTH?
9. Ile lat miałaś/łeś pisząc pierwsze opowiadanie? O czym ono było?
10. W ilu procentach charakter twojej postaci pokrywa się z twoim?
11. Ile czasu poświęcasz na odpowiednie przygotowanie się do nowego opowiadania?

Dziękuję za uwagę :) Rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, albo na koniec tego.
Buziaczki
Allein 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Chapter 4

Eminem - Cleanin' out my closet

Głośny huk.
Zerwałem się jak poparzony z kanapy, na której przysypiałem będąc pod wpływem alkoholu. Rozejrzałem się niespokojnie po pomieszczeniu, lecz mój wzrok nie zarejestrował niczyjej obecności. Łapiąc oddech wykonałem krok do przodu, po czym wylądowałem na ziemi. Na moje usta cisnęła się wiązanka przekleństw, której, bez jakiegokolwiek wahania, dałem upust. Wyciągnąłem dłoń, by zorientować się co leżało mi na drodze. Poczułem ciepłe ciało i burzę roztrzepanych włosów. Po chwili usłyszałem szept osobnika leżącego obok mnie:
-Kurwa, jak chcesz mnie macać to chodź do łóżka...
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.
-Regen? Co ty tutaj do cholery robisz? - spytałem, podnosząc się z podłogi.
Włączyłem światło. Na podłodze, blisko kanapy leżało ciało przyjaciela, którego nie widziałem od prawie pięciu lat. Oparłem się o framugę drzwi i skrzyżowałem dłonie na piersi.
-Leżę, kurrrwa, nie widać? - odpowiedział z przekąsem brunet, próbując się podnieść.
Westchnąłem i skierowałem się do pokoju obok. Rzuciłem się na brudny materac, by po chwili udać się w krainę marzeń i snów.
Krzyk.
Pierdolony wrzask tłukący się bez celu po mojej głowie. Krew ściekająca po ścianach budynku tworzyła spore kałuże na marmurowej posadzce. Powoli zbliżała się do mnie kobieca postać. Proste włosy, duże, ciemnobrązowe oczy, pełne usta. Blade, szczupłe dłonie, na których znajdowała się zaschnięta, szkarłatna ciecz zacisnęły się wokół mojej szyi bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Zacząłem się szarpać, by jakoś uciec przed uduszeniem. Niestety na niewiele się to zdało – powietrza było coraz mniej.
Chłodne ostrze na policzku.
Kolejna postać nachylająca się nade mną. Cichy szept, powodujący drżenie całego ciała. Ulizane blond włosy, cienka warstwa pudru na twarzy, przymknięte powieki. Nóż przy gardle, który zostawił niewielką rysę. Donośny, niski śmiech niszczący ciszę jaka panowała w pomieszczeniu.
Parszywy uśmiech, jakim zostałem po chwili obdarzony, należał do Billa. Widziałem radość wkradającą się na jego twarz. Iskierki szczęścia błyszczały w jego czekoladowych tęczówkach. Po raz kolejny poczułem chłodną stal na moim gardle. Mamrotał coś pod nosem w niezrozumiałym dla mnie języku.
Chwila nieuwagi...
Obudziłem się zlany potem. Serce biło w zastraszającym tempie, dłonie drżały ze strachu. Jeden papieros, drugi, trzeci, czwarty. Po chwili pusta paczka wylądowała na podłodze obok opakowania po prezerwatywach. Podniosłem się z prowizorycznego łóżka i chwyciłem do połowy pełną butelkę Jacka Daniel'sa. Nie minęło pięć minut a opróżniłem prawie całą karafkę, którą, pustą, rzuciłem o ścianę. Szkło rozbryzgało się po całym pokoju. Nieznacznie odchyliłem głowę i wydałem z siebie głośny krzyk. Musiałem odreagować swój popierdolony sen. Niepokoił mnie tylko jeden fakt – za każdym razem umierałem. Jakaś chora aluzja, czy jak?
Po niedługim czasie z hukiem wylądowałem na pobliskiej ścianie. Uderzyłem w twarz Regena stojącego przede mną, lecz ten nie pozostał mi dłużny – dostałem z pięści w brzuch. Uniosłem powoli kolano, by z całej siły wyprowadzić cios w jego męskość. Brunet skulił się na podłodze pełnej odłamków szkła, które powoli wbijały się w jego śniadą skórę. Bezlitośnie kopnąłem go w brzuch, pozwalając by z ran, które powstały, powoli sączyła się krew.
Bez wyrzutów sumienia opuściłem mieszkanie i udałem się do pobliskiego sklepu w celu zakupienia paru paczek papierosów. Gdy tylko przekroczyłem próg budynku byłem pewien, że spędzę w nim więcej czasu niż zamierzałem, ponieważ kolejka wydawała się nie mieć końca. Przede mną stała wysoka blondynka w krótkich włosach. Zgrabny tyłek, buty na koturnie, ciemne rurki i szeroka koszulka.
-Rusz się paniusiu, spieszy mi się. Nie mam wieczności, tak jak ty, by stać w tej kolejce. - powiedziałem, szturchając ją dosyć mocno.
Gdy nagle się odwróciła doznałem szoku. Przede mną stał nie kto inny jak mój brat bliźniak.
-Bill... No tak, tylko Ciebie można pomylić z kobietą... - odparłem z niechęcią.
-Tom? Tom. Jak dobrze cię widzieć. - rzekł uradowany
-Wybacz, ale nie podzielam twojego entuzjazmu. Co ty robisz w Niemczech? Pedałów w Ameryce już nie tolerują? - spytałem ze sztuczną powagą.
-Bardzo śmieszne... Przyjechałem do ciebie.
Przesunęliśmy się w pobliże kasy.
-Przepraszam, że użyję jakże prostackich słów, ale po chuj fatygowałeś się do mnie, skoro po zakończeniu liceum miałeś mnie tam gdzie słońce nie dochodzi? - spojrzałem na niego z nieukrywanym obrzydzeniem.
-To nie jest miejsce na takie rozmowy. – odchrząknął Bill zakładając skrzyżowane dłonie na piersi.
-W takim razie nie rozmawiajmy. - odparłem i opuściłem budynek, zostawiając blondyna w tłumie.
Byłem wściekły. Nie miałem papierosów, mój „cudowny” braciszek postanowił nagle zjawić się w moim życiu i zaczynało brakować mi pieniędzy. Musiałem jak najszybciej je zdobyć, więc rozejrzałem się dookoła. Jedynym źródłem dochodu w moim nędznym życiu były kradzieże. Mijało mnie mnóstwo kobiet z dziećmi, lecz po upływie paru minut upatrzyłem mój cel. Ubrany był w garnitur, miał ulizane blond włosy a w dłoni ściskał dosyć sporych rozmiarów aktówkę. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu o bardzo dobrym, jak dla mnie, czasie. Chwilę później teczka zmieniła właściciela. Zacząłem biec w stronę ciemnego zaułku, blisko mieszkania, w którym przebywałem. Tylnym wejściem przedostałem się do budynku, by po niedługim czasie znaleźć się w korytarzu własnego „burdelu”.
Charakterystyczne kliknięcie.
Wewnątrz znajdowało się mnóstwo banknotów posortowanych w większe pliki. Na oko mogło to być prawie sześćdziesiąt tysięcy euro. Szybko zamknąłem wieko a walizeczkę ukryłem między sofą w salonie a brudną, pełną pajęczyn ścianą. Taka ilość pieniędzy mogła mi starczyć na wiele miesięcy ciągłego chlania, ćpania i ruchania. Moje życie było piękne.

*

Kolejny klient.
W dłoni ściskałam mały kawałek papieru, na którym miałam zapisany jego adres. Ubrana w czarną, koronkową sukienkę siedziałam w samochodzie szefa, podczas gdy ten ustalał warunki spotkania przez telefon komórkowy. Słyszałam jedynie pojedyncze wyrazy dotyczące sposobu zapłaty oraz wysokości ceny za daną usługę. Dla większości osób byłam towarem, podgatunkiem człowieka. Pierwsza łza spłynęła po moim lekko zarumienionym policzku. Po chwili ujście znalazła druga, trzecia, czwarta. Pochyliłam głowę, by nikt nie widział tych drobnych oznak słabości, które moczyły moją brodę i sukienkę. Gdy płakałam rodzice powtarzali, że jestem dużą dziewczynką i powinnam się wstydzić łez. Z czasem przestałam okazywać smutek i żal. Byłam maszyną, niczego nie czułam.
Słoneczne popołudnie.
Ulice Los Angeles pełne obcokrajowców zwiedzających dzielnicę Hollywood. Mała, brązowowłosa dziewczynka o dużych oczach tuląca zniszczonego misia do piersi dzielnie przedzierała się przez tłum turystów z tornistrem zarzuconym na drobne plecy.
Silne, męskie dłonie podsuwające krótką, szkolną spódniczkę zacisnęły się na drobnym pośladku. W oczach dziecka pojawiły się łzy, gdy usilnie próbowała poprawić dolną część garderoby.
Dziecięcy krzyk i płacz, na który nie zareagował nikt z ludzi wokół.
Po chwili dziewczynka wyrwała się z objęć mężczyzny i ze łzami w oczach uciekła do sporych rozmiarów willi, która mieściła się w pobliżu.
-Mamo, mamo! - jej krzyk rozniósł się po korytarzu.
Niewysoka brunetka z paroma zmarszczkami na czole wychyliła się z kuchni. Podeszła do dziewczynki i otarła łzy z zarumienionych policzków.
-Nigdy nie pokazuj słabości Nicolette. Tutaj kobiety nie płaczą a ty przecież jesteś malutką kobietką... - szepnęła, całując córeczkę w czoło. 
_________________________________________________________________
Hola!
Jak minęły Wam święta? :) Powiem tak, ze osobiście ciężko było mi powrócić do brutalnej rzeczywistości (diety) po świątecznych posiłkach. Teraz oby wytrzymać do majówki :)
Odpowiadając na komentarze: Anonimie, nie, to nie będzie twincest. Zamierzam zrobić z tego pół hetero, pół homoseksualną opowieść (tak, zdradzę Wam pewien szczegół - na pewno część homo będzie dotyczyła Billa ^^). Druga rzecz - Dee, Tom się nie boi bliźniaka. On go po prostu nienawidzi. Później wyjaśnię co się dokładnie między nimi wydarzyło :) 

So, enjoy and have fun! :)
Allein 

sobota, 4 kwietnia 2015

Chapter 3

Hollywood Undead - Pain

Krew spływająca po otaczających mnie ścianach. Szkarłatna ciecz skapująca z moich dłoni wprost na asfalt. Przerażający krzyk tłukący się bez celu po mojej głowie, powodujący ból. Trzy postacie nadchodzące z oddali. Szybko zorientowałem się, że dwie sylwetki należały do mężczyzn, jedna do kobiety. Po chwili, jakby przez mgłę ujrzałem ich twarze. Mój snobistyczny brat, chłopak, którego wczoraj pobiłem oraz piękna, drobna dziewczyna. Ciemna krew spływała po ich przerażająco bladych ciałach. Zbliżali się do mnie powolnym krokiem, niczym zombie próbujący złapać ofiarę.
Zacząłem się wycofywać, lecz potknąłem się o sznurówki i upadłem na ziemię. Krzyk, który ciągle tłukł się w mojej głowie stawał się coraz głośniejszy i bardziej przerażający.
Poczułem potworny ból rozrywający moje ciało od środka. Próbowałem krzyczeć, lecz głos uwiązł mi w gardle. Zacząłem gorączkowo szamotać się na ulicy, jakbym dostał ataku epilepsji. Pierwszy raz w życiu cholernie się bałem. Bałem się przedwczesnej śmierci z rąk mojego brata i dwóch osób, których nie znałem. Ironią było to, że codziennie pozbawiałem życia wiele osób, które po prostu stanęły w nieodpowiednim czasie na mojej drodze.
Mocny cios w brzuch.
Za nim kolejny i kolejny. Skuliłem się, by moje ciało otrzymywało jak najmniej obrażeń. Bez skrupułów kopali, wyzywali, pluli. Kolejne krwiaki pokrywające moją skórę. Byłem bezradny, poddawałem się im jak lalka. Mogli zrobić ze mną wszystko...
Byłem o mały włos od utraty przytomności. Próbowałem wołać o pomoc, lecz nawet najcichszy jęk nie wydobył się z mojego gardła.
Bolesna śmierć wyciągnęła swoje kościste palce w moim kierunku, zabierając oddech i bicie serca. Wtuliłem twarz w jej dłonie i odszedłem razem z nią...
Obudziłem się zlany potem.
Papieros za papierosem. Chwilę później na ziemi wylądowała pusta paczka. Podniosłem się z materaca, założyłem spodnie i wyszedłem z mieszkania głośno trzaskając drzwiami.
Kokaina, biała przyjaciółka.
Trzy idealnie proste kreski i zapomniałem o chorym śnie. Krew w moich żyłach buzowała, czułem się jak Bóg. Pan i władca tego całego syfu jakim był świat. Decydowałem o każdym ludzkim istnieniu. Miałem kaprys, by aktualnie kogoś pozbawić zdrowia, a może nawet życia. Rozejrzałem się uważnie wokół. Moją uwagę przykuł wysoki brunet o jasnej cerze i dłuższych włosach. Siedział na schodkach prowadzących do jednej z kamienic. Opierał brodę o wypielęgnowane dłonie. Jego twarz pokryta była dużą ilością fluidu a powieki umalowane ciemnym cieniem. Pedał. Transwestyta. Cokolwiek, co nie miało prawa żyć. Bez zbędnych ceregieli podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz. Nie tolerowałem chłopców próbujących wyglądać jak kobieta. Facet musiał być facetem a nie zniewieściałym kolesiem uwielbiającym zakupy i piszczącym jak dziewczyna.
Cios za ciosem, zakrwawione ciało coraz bardziej kuliło się na schodkach. Błagał o litość. Nie wysłuchałem jego próśb, kopiąc coraz mocniej, celując w jego brzuch, plecy, klatkę piersiową. Bez skrupułów zrzuciłem go ze schodów wprost na pobliską drogę. Wiedziałem, że tym razem go nie zabiłem. Wystarczył mi fakt, że przez najbliższe parę miesięcy będzie zamknięty w czterech ścianach i nie będę musiał oglądać jego zakazanej, pedalskiej mordy.
Byłem bezlitosny. Ludzie obawiali się mojej obecności. Nikt nie był na tyle odważny, by stanąć na mojej drodze. Zdobyłem ich szacunek poprzez zastraszanie i znęcanie się.
Byłem maszyną do zabijania...

*

Dziwka, szmata, kurwa.
Posłuszna zdzira. Tych słów najczęściej używali klienci. Bili, poniżali, pieprzyli. Dla nich byłam podgatunkiem człowieka. Liczyły się moje usta, piersi, nogi, tyłek i zdolność do głośnego orgazmu. Każdy z nich miał wygórowane wymagania, które usprawiedliwiał słowami „płacę, wymagam”. Byłam kurwą, nikt mnie nie szanował. Szef traktował jak szmatę, rzucał wyzwiskami na prawo i lewo, gdy mój zarobek był zbyt niski danego dnia. Nie mogłam mieć własnego zdania. Gdy coś nie szło po jego myśli katował mnie, zamykał w ciemnej, zimnej piwnicy. To on ustalał mi liczbę klientów, zawoził mnie na miejsce spotkania. Byłam jego dziwką a on moim alfonsem.
Kolejny facet, kolejne zachcianki, które musiałam spełnić.
-Masz jęczeć, słyszysz? - sapnął otyły mężczyzna, uderzając mnie z całej siły w pośladek.
Wymuszone jęki wydobywały się z mojego gardła zagłuszając skrzypienie łóżka. Brutalność – słowo, które idealnie oddawało to intymne zbliżenie.
Trzy westchnienia, parę mocnych pchnięć i lepiące się ciało. Pośladki umazane białą mazią, szybki, głośny oddech. Wielkie, spocone dłonie macające moje piersi, usta szepczące mi do ucha nieprzyzwoite słowa. Zadowolony z siebie mężczyzna wstał, ubrał się i wychodząc zostawił odpowiednią sumę.
Dwieście euro.
Na taką kwotę zostałam wyceniona przez szefa. Zawierała ona wszystkie usługi, od seksu oralnego, poprzez anal na klasycznym kończąc. Klienci z wielką niechęcią używali prezerwatyw, lecz zmuszałam ich do tego. Nie dopuszczałam do siebie możliwości, by znowu być matką, zwłaszcza na takim etapie mojego życia. Ponowne, celowe zabicie dziecka również nie wchodziło w rachubę.
Podniosłam się ze skrzypiącego łóżka i udałam się do łazienki, by pod prysznicem zmyć hańbę i obrzydzenie do samej siebie. Ciągle wierzyłam w lepsze jutro. Byłam naiwną dziewczyną, którą bawią się mężczyźni. Piękną, porcelanową lalką, którą każdy chciał zniszczyć... 
_______________________________________________________________

Pomiędzy pieczeniem jednej babki, a sernika wpadam do Was na chwilę podzielić się nowym rozdziałem w ramach nadchodzących świąt :) 
Co do komentarzy pod Chapterem 2, a konkretniej tym o "Lalce" Buczi. Czytałam, owszem, ale mój Psychopata nie ma i nigdy nie miał na celu być odwzorowaniem tej historii. Motyw może i podobny, ale powstał on w parę dobrych lat po jedynym (przeze mnie) przeczytaniu historii Buczi. Żadnych zdań nie kopiowałam :)
Druga sprawa - tak, Tom jest skurwielem i ma coś nie tak z psychiką. Konkretny powód jego działań poznacie niedługo :)

So... Enjoy and have fun.
Buziaczki i Wesołych Świąt
Allein