.

.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Chapter 5

PIH - Nie żałuj mnie

Magdeburg, słoneczny, jesienny poranek.
Zegar stojący na prowizorycznej szafce nocnej wskazywał godzinę ósmą czterdzieści. Wokół walały się butelki po piwie oraz wypalone do połowy papierosy. W pokoju unosił się zapach stęchlizny z domieszką potu. Leżałem nagi i skacowany na brudnym materacu. W mojej głowie przewijały się różne obrazy z wcześniejszych lat, gdy kończyłem imprezę właśnie w taki sposób. Najczęściej obok mnie znajdowała się piękna dziewczyna o dużych piersiach i tyłku, która szeptała mi do ucha, że jestem Bogiem Seksu. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie uroczych, obfitych kształtów i jędrnych kobiecych pośladków. Jednak wcześniej moje życie nie było takie kolorowe. Ironiczne, ale ja, Bożyszcze Erotomanek, ten, którego teraz wszyscy się boją i drżą na sam dźwięk jego imienia, byłem ofiarą losu. Wyjątkowo wkurwiające uczucie...
Wszystko się jednak zmieniło po paru latach – znalazłem się w hierarchii nad tymi kretynami, którzy traktowali moją osobę jak worek treningowy. Każdy z nich w krótkim czasie żałował, że kiedykolwiek mnie dotknął. Z czarnej listy, jak do tej pory, skreśliłem kilku milutkich kolegów a dopiero się rozkręcałem.
Dwa metry pod ziemią gnił już dwudziestosześcioletni mężczyzna o blond włosach, który był największym skurwielem jakiego poznałem. Nigdy nie zapomniałem jego silnych dłoni, niskiego głosu i obrzydzającego uśmiechu.
Jesień, jeden z pierwszych dni ósmej klasy.
Słońce znajdowało się na niebie i dawało ostatni posmak przemijającego lata. Maszerowałem do przybytku zwanego szkoła kompletnie sam, ponieważ Bill leżał chory w łóżku. Nagle poczułem jak ktoś pociągnął mnie za wystającego spod mojej czapki dreada. Odwróciłem się i ujrzałem dwóch jedenastoklasistów z cwanym uśmiechem na twarzach. Większy i bardziej umięśniony gwałtownie popchnął mnie w stronę ciemnego zaułku. Wylądowałem kolanami na asfalcie. Otrzepałem poranione dłonie, na których się oparłem i spróbowałem się podnieść. Niestety jeden z nich był szybszy i położył ręce na moich ramionach przyciskając do ziemi. Blondyn bez jakiejkolwiek delikatności chwycił moją brodę i pociągnął ją ku górze.
-Obciągniesz po dobroci, albo oberwiesz.-rzekł z przekąsem uderzając mnie w policzek.
Spojrzałem na niego z mordem w oczach. Jego twarz wyrażała rozbawienie. Ponownie uderzył mnie w policzek, tym razem mocniej. Nie chciałem być ich workiem treningowym, ponieważ za każdego siniaka zarabiałem szlaban w domu. Dziwne rozumowanie mojej matki, że biłem się po szkole. Popierdolona suka. Nie chcąc otrzymać kolejnej kary (jedną ledwie skończyłem) zrobiłem to co chciał. Drżącymi dłońmi rozpiąłem pasek jego jasnych spodni i spuściłem je na wysokość kostek. Odwróciłem głowę z obrzydzeniem. Widok nabrzmiałego penisa sprawiał, ze miałem odruch wymiotny. Nie byłem męską kurwą by robić komuś loda. Wysoki blondyn szarpnął mnie za dready zmuszając bym znów spojrzał na niego.
-Słuchaj gówniarzu, albo obciągasz, albo wsadzę go w ciebie.-syknął przez zęby.
W moich oczach pojawiły się łzy. Bałem się go. Bałem się, że ktoś dowie się o tym co działo się w tej uliczce. Nie chciałem, by ludzie wytykali mnie palcami i wyzywali od słabych. Zacząłem się wyrywać, lecz silny kopniak w brzuch powalił mnie na ziemię.
-Chciałem być miły skurwielu, ale nie dałeś mi szansy.-szepnął nad moim uchem, po czym zsunął ze mnie spodnie.
Spojrzałem na niego z przerażeniem. Nie wierzyłem, że na serio to zrobi. Drugi chłopak wykręcił moje dłonie do tyłu i związał je paskiem, bym nie mógł im uciec. Wylądowałem twarzą na asfalcie nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Poddałem się bez większej walki. Byłem jak bezwładna lalka z którą można zrobić wszystko. Blondyn wykorzystał moją słabość i zaczął dobierać się do moich bokserek. Nie minęła chwila, a ja zostałem podniesiony w górę całkiem nagi od pasa w dół. Obnażony, znieważony i upodlony.
Ból fizyczny jaki po chwili poczułem był nie do opisania. Miałem wrażenie, że coś rozrywało mnie na tysiące drobnych kawałeczków. Łzy bólu i bezsilności spływały po zarumienionych policzkach wprost na ulicę. Mocne pchnięcia podczas których przegryzałem dolną wargę aż do krwi. Gardłowe jęki, spocone ciało. Trzy westchnięcia, głęboka penetracja i długo oczekiwane spełnienie blondyna. Lepka maź spływająca po pośladkach i udach uświadomiła mi co stało się chwilę wcześniej. Sprawcy tego czynu szybko zbiegli z miejsca zdarzenia. Zostałem sam, nagi i upokorzony. Wykorzystana szmaciana lalka...
Trzy kreski na zagraconym biurku.
Idealne, białe ścieżki, dzięki którym przenosiłem się w krainę spokoju i ukojenia. Zrolowany banknot miał ułatwić podróż i pomóc zapomnieć o cholernie bolesnym wspomnieniu. Po zażyciu rzuciłem się na brudny materac i odpłynąłem w swój świat.

*

Głośny huk otwieranych kopniakiem drzwi.
W taki sposób zostałem wprowadzony do wąskiego i ciemnego korytarza. Rozejrzałem się niespokojnie po pomieszczeniu mając nadzieję, że zaraz nie rzuci się na mnie morderca z siekierą w dłoni. Przeczesałem szczupłymi palcami krótkie, blond włosy.
-Spokojnie, mieszkam jedynie z Tomem. Nie musisz się bać, że ktoś Cię tutaj zabije, zgwałci i spali twoje zwłoki.
Mój towarzysz zaśmiał się melodyjnie na swoje słowa. Mnie to niestety jakoś nie śmieszyło, bo wiedziałem do czego zdolny jest mój popierdolony braciszek. Spojrzałem na Christiana po raz kolejny. Biała, prześwitująca koszulka idealnie ukazywała umięśniony tors. Błyszczące, orzechowe oczy, w których zatracałem się za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się spotykały. Pełne, jasnoróżowe usta mogące zapewnić mi dawno zapomniane ukojenie. Silne, opalone ramiona, w których chciałem się znaleźć i zatracić bez reszty. Dla niego byłem gotów zrobić wszystko, sięgnąć gwiazd. Idealny mężczyzna w tak cholernie nieidealnym świecie. Oczami wyobraźni widziałem jego nagie, rozpalone ciało ocierające się o moje w akcie rozkoszy. W głowie słyszałem jego jęki, gdy wchodził we mnie coraz szybciej i głębiej. Czułem jak jego przyjaciel wypełnia mnie w całości. Głośne stękanie ukazywało przyjemność jaką sobie dawaliśmy.
-Podejrzewam, że Tom jest u siebie. Pierwsze drzwi na lewo. - niski głos szatyna wyrwał mnie z bajecznych rozmyślań.
Z niemałym problemem w spodniach udałem się pod wskazane drzwi. Zapukałem niepewnie, bojąc się, że mój pierdolnięty brat wyskoczy na mnie z nożem. Jednak bez dłuższego wyczekiwania na odpowiedź wszedłem do groty potwora. Widok Toma był żałosny – szerokie, poplamione spodnie, brak koszulki, zaczerwieniony nos i ciemne włosy związane w koczek na czubku głowy. Gdy tylko wyczuł jakikolwiek ruch w pomieszczeniu, odwrócił się. Spojrzał na mnie z dziką furią w oczach i popchnął mnie na pobliską ścianę. Przysunął się bliżej i chwycił mocno moją szyję, powoli zaciskając na niej palce.
-Po co tu przylazłeś pedale?! - krzyknął nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Chcę Ci pomóc Tom... Chcę abyś rozpoczął lepsze życie w Los Angeles. Pomogę Ci stanąć na nogi, ale daj mi szansę.- odpowiedziałem spokojnie, jednak serce urządziło sobie pogo, obijając się o resztę narządów wewnątrz klatki piersiowej.
Otrzymałem mocny cios z brzuch, po którym osunąłem się na ziemię z trudem łapiąc oddech.
-Dlaczego dopiero teraz sobie przypomniałeś o mnie?! Życie skopało twój chudy tyłek, że zdecydowałeś mnie znaleźć?! Wyobraź sobie, że mnie świat wyruchał już dawno! Mimo tego nie żebrałem o pomoc, bo wiedziałem, że jej nie uzyskam! Rodzice byli zapatrzeni w Ciebie pierdolony ideale! Byłem dla nich zwykłym śmieciem! Nic nie wartym gównem! - krzyczał drżącym głosem wpatrując się we mnie.
Podniosłem się z trudem. Nie byłem świadomy tego, że rodzice oceniali Toma przez pryzmat mojej osoby. Zrobiło mi się żal brata. Nigdy nie doznał prawdziwej miłości, rodzinnego ciepła, którym zostałem otoczony. Fakt, cała uwaga rodziców zawsze skupiała się tylko i wyłącznie na mojej osobie. Podszedłem do niego i wyciągnąłem ramiona, aby przytulić go do siebie, lecz on mocno mnie odepchnął.
-Wypierdalaj. - odparł, po czym rzucił się na brudny materac.
Spojrzałem na niego ze smutkiem. Nie chciałem dopuścić do tego, by władował się w jeszcze większe bagno, jednak on odtrącał moją pomocną dłoń. Tonął w swoich ruchomych piaskach a ja bezczynnie przypatrywałem się temu. Miałem dość wyciągania go z nich za wszelką cenę. Pozostawiłem Toma samemu sobie wierząc, że w końcu zrozumie swoje błędy. Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.

*

Stanęłam przed starą kamienicą. Na ledwo trzymających się cegłach wisiała obskurna tabliczka z numerem budynku. Popchnęłam ostrożnie drzwi, obawiając się, że każdy gwałtowny ruch sprawi, że wypadną z zawiasów. Udałam się na czwarte piętro i nacisnęłam dzwonek. Otworzył mi wysoki, umięśniony szatyn z zawadiackim uśmiechem na twarzy i rozczochranymi włosami. Chłopak uporczywie wpatrywał się w każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała, gdy prowadził mnie do małego pokoju, w którym mieściło się jedynie posłanie. Mogłam śmiało powiedzieć, że rozbierał mnie wzrokiem. Pewnym krokiem podszedł do mnie i delikatnie popchnął na brudne, skrzypiące łóżko. Czarna, prześwitująca sukienka z koronki jaką miałam na sobie po chwili wylądowała na ziemi usłanej niedopałkami. Brunet stanął przede mną wyczekując jakiekolwiek ruchu z mojej strony. Zsunęłam się z materaca, uklękłam przed nim i szybkim ruchem rozpięłam jego spodnie zsuwając je do kostek. Przez cienki materiał bokserek bez problemu wyczuwałam jego twardą męskość. Chciałam jak najszybciej zacząć, by szybko skończyć i wyjść z tego obskurnego mieszkania. Gdy ujęłam jego przyrodzenie w dłoń ktoś zaczął dobijać się do drzwi pokoju. Mężczyzna wyszedł na zewnątrz a do moich uszu dotarł inny męski głos. Starałam sobie przypomnieć słowa szefa, który nic nie wspominał o trójkącie. Po chwili chłopak wrócił do środka i rzucił się na mnie jak wygłodniałe zwierzę. Jego gorące usta całowały moje bez jakiejkolwiek łagodności. Czułam jak umięśnione ciało napierało na mnie z pożądaniem. Zsunęłam z jego bioder czarne bokserki, by jak najszybciej mieć to za sobą. Poczułam jak wszedł we mnie brutalnie i bezlitośnie.
Gorący oddech na szyi. Szorstkie dłonie pieszczące moje zaokrąglone biodra. Niski głos szepczący do ucha nieprzyzwoite słowa. Trzy westchnięcia, parę mocnych pchnięć i lepiąca się maź spływająca po moim brzuchu. Cisza, w której słyszałam jedynie bicie swojego serca i jego głośny, szybki oddech. Zastanawiałam się dlaczego pogodziłam się z takim losem. Skoro chciałam cokolwiek zmienić to powinnam walczyć a nie poddać się walkowerem. Podniosłam się z łóżka zbierając swoje rzeczy z podłogi. Pospiesznie założyłam sukienkę i przeczesałam palcami włosy.
-Pieniądze leżą na szafce. - rzekł brunet odpalając papierosa.
Posłusznie zabrałam banknoty i wyszłam z pokoju. Idąc w kierunku drzwi wyjściowych natknęłam się na chłopaka, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Czarny koczek na czubku głowy, ciemnobrązowe oczy pełne tajemniczego i niebezpiecznego błysku, kolczyk w pełnej, jasnoróżowej wardze.
-Kim jesteś? - spytał zachrypniętym głosem wpatrując się w moje piersi.
-Nicolette Carter - wyszeptałam niepewnie.
-Nie pytam się o twoje dane personalne, tylko kim do kurwy nędzy jesteś! - krzyknął władczo, przenosząc wzrok na moją twarz.
-Prostytutką. - odpowiedziałam nieśmiało, zerkając w jego oczy.
Zauważyłam w nich dziwny blask. Ironia losu - bałam się, że rzuci się na mnie i zgwałci, chociaż byłam dziwką.
-Od dzisiaj jesteś moją kurwą. Nikt inny nie ma prawa cię dotykać, jasne? Należysz tylko i wyłącznie do mnie.
Silną dłonią chwycił mój podbródek zmuszając mnie do spojrzenia prosto w jego czekoladowe tęczówki. Zgodziłam się bez zastanowienia i szybko podałam mu namiary na swojego alfonsa. Uważałam, że los dał mi szansę na poprawienie swojego życia. Niestety nie wiedziałam, że pakowałam się w jeszcze gorsze bagno. 
_________________________________________________________

Hallo, salut. 
A więc (wiem, nie powinno się od tego zaczynać zdania, whatever.)
Zjawiam się tutaj z Chapterem 5. Zawiedliście mnie poprzednio - nawet nie wiecie jak komentarze motywują do dalszego pisania. Mam nadzieję, że teraz się poprawicie :) 
Kolejny rozdział pewnie pojawi się jakoś po majówce (zamierzam napisać parę kolejnych, by być "do przodu", gdy przyjdzie sesja)
So, enjoy, have fun i czekam na opinię :) 
Allein

4 komentarze:

  1. ufff!w końcu do Ciebie dotarłam! :)

    Bill nie potrzebnie się fatygował przyjeżdżając do Toma. :( przykre,że nie chce jego pomocy.
    wreszcie Nicolette i Tom się poznają.
    może Nicolette uda sie zmienić jej życie, a przede wszystkim życie Toma.uciekną z tego bagna całego jakie ich otacza.

    a tak wgl to nie umiem pisać komentarzy!

    opowiadanie bardzo wciąga! :) zostaję na stałe :P

    pozdrawiam :* czekam na kolejny odc!

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Wspomnienie Toma wstrząsnęło mnie do granic możliwości. Nic dziwnego, że teraz nie wie, co to uczucia. Bill nie powinien się temu dziwić, w końcu on miał wszystko, ale najważniejsze - miał miłość rodziców. Coś, czego Tom nigdy nie zaznał... Cholernie przykra historia. Czekam teraz na rozwój wydarzeń z Nicolette i Tomem w roli głównej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorwałam w końcu kompa tak na dłużej :D Więc tak... od czego by tu.. Na początek zacznę może od tego, że bardzo mi się podoba Twoje opowiadanko. Ale to już wiesz, bo pisałam Ci o tym. Jest strasznie intrygujące i w przyjemny sposób pisane. Co do odcinka... Zacznę od Billa - przykre jest to, że Tom go tak potraktował jednak z drugiej strony sam Bill nie miał pojęcia, że Tom nie zaznał miłości rodziców. Dopiero po tym jak brat mu to uświadomił zaczął to dostrzegać wracając wspomnieniami do przeszłości. Jeśli chodzi o Toma. Rodzice nie tylko ukrzywdzili go brakiem miłości ale postępując tak jak postąpili... zrujnowali jego relacje z jednym bratem, którego Tom wręcz przez nich nienawidzi. Jeśli chodzi o Nicolette i Toma... Czy te komentarze wyżej są prawdziwe? Tom jest nieobliczalny a same słowa jakie wypowiedział do biednej dziewczyny świadczą o tym, że będzie ona miała większy horror niż do tej pory... Intrygujesz - to jedno jest pewne na pewno kochana <3 Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że wiem, jak bardzo motywują do pisania, tylko że teraz zupełnie na nic nie starcza mi już czasu, a komentarz pod rozdziałem czwartym właśnie mi się usunął,a był naprawdę długi :< Przepraszam, obiecuję poprawę (jeśli to coś w ogóle da)
    Zastanawiam się, jak bardzo źle musi wyglądać organizm Toma od wewnątrz, ciągłe palenie z pewnością mu nie pomaga. Wizja czarnych płuc i krwotoków z poranionej krtani nie jest miłym obrazem, nie uważasz? Doskonale pamiętałam tę historię z dzieciństwa Toma i wiedziałam, że dasz ją akurat w tym rozdziale, co mnie niezmiernie cieszy - to chyba nie jest normalne... Oczami wyobraźni widzę to okrucieństwo, te wszystkie sceny, które odbiły się na psychice Kaulitza, to boli, mówię zupełnie szczerze. Ciarki aż mi po plecach przechodzą, nie chciałabym widzieć, a co dopiero doznać takich przeżyć. Choć... ja w sumie i tak mam już nadszarpniętą przez społeczeństwo psychikę, większej różnicy to mi to jakoś nie zrobi. Dobry gest ze strony Billa, tylko dlaczego tak późno, huh? Coś musiało się stać, że tak nagle właśnie postanowił do niego wrócić. Jakoś nie wierzę w jego bezinteresowność. Ciekawi mnie fakt, ile historii zmienisz, gdyż jestem jedną z czytelniczek, które miały okazje czytać dwie wersje tego opowiadania. Ależ niezwykle mnie to ciekawi. Bill przedstawiony jako gej, to też w sumie pamiętam. I wcale mi to jakoś nie przeszkadza, wprost przeciwnie, zobaczymy jak Ci tutaj pójdzie. Nicolette nie powinna się poddawać, ona tak po prostu nie może pogodzić się ze swoim życiem. Nauczono jej tego, ale to bardzo, ale to bardzo zły nawyk. Nikt nie powinien się godzić na takie traktowanie, nawet osoby zajmujące się tym fachem. Natrafiła na Toma, więc centralnie wpadła z deszczu pod rynnę. Oj, będzie się działo, oj będzie.
    Dużo weny Ci życzę, mam nadzieję, że wybaczysz mi komentarz pod rozdziałem czwartym i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń