.

.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Chapter 4

Eminem - Cleanin' out my closet

Głośny huk.
Zerwałem się jak poparzony z kanapy, na której przysypiałem będąc pod wpływem alkoholu. Rozejrzałem się niespokojnie po pomieszczeniu, lecz mój wzrok nie zarejestrował niczyjej obecności. Łapiąc oddech wykonałem krok do przodu, po czym wylądowałem na ziemi. Na moje usta cisnęła się wiązanka przekleństw, której, bez jakiegokolwiek wahania, dałem upust. Wyciągnąłem dłoń, by zorientować się co leżało mi na drodze. Poczułem ciepłe ciało i burzę roztrzepanych włosów. Po chwili usłyszałem szept osobnika leżącego obok mnie:
-Kurwa, jak chcesz mnie macać to chodź do łóżka...
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.
-Regen? Co ty tutaj do cholery robisz? - spytałem, podnosząc się z podłogi.
Włączyłem światło. Na podłodze, blisko kanapy leżało ciało przyjaciela, którego nie widziałem od prawie pięciu lat. Oparłem się o framugę drzwi i skrzyżowałem dłonie na piersi.
-Leżę, kurrrwa, nie widać? - odpowiedział z przekąsem brunet, próbując się podnieść.
Westchnąłem i skierowałem się do pokoju obok. Rzuciłem się na brudny materac, by po chwili udać się w krainę marzeń i snów.
Krzyk.
Pierdolony wrzask tłukący się bez celu po mojej głowie. Krew ściekająca po ścianach budynku tworzyła spore kałuże na marmurowej posadzce. Powoli zbliżała się do mnie kobieca postać. Proste włosy, duże, ciemnobrązowe oczy, pełne usta. Blade, szczupłe dłonie, na których znajdowała się zaschnięta, szkarłatna ciecz zacisnęły się wokół mojej szyi bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Zacząłem się szarpać, by jakoś uciec przed uduszeniem. Niestety na niewiele się to zdało – powietrza było coraz mniej.
Chłodne ostrze na policzku.
Kolejna postać nachylająca się nade mną. Cichy szept, powodujący drżenie całego ciała. Ulizane blond włosy, cienka warstwa pudru na twarzy, przymknięte powieki. Nóż przy gardle, który zostawił niewielką rysę. Donośny, niski śmiech niszczący ciszę jaka panowała w pomieszczeniu.
Parszywy uśmiech, jakim zostałem po chwili obdarzony, należał do Billa. Widziałem radość wkradającą się na jego twarz. Iskierki szczęścia błyszczały w jego czekoladowych tęczówkach. Po raz kolejny poczułem chłodną stal na moim gardle. Mamrotał coś pod nosem w niezrozumiałym dla mnie języku.
Chwila nieuwagi...
Obudziłem się zlany potem. Serce biło w zastraszającym tempie, dłonie drżały ze strachu. Jeden papieros, drugi, trzeci, czwarty. Po chwili pusta paczka wylądowała na podłodze obok opakowania po prezerwatywach. Podniosłem się z prowizorycznego łóżka i chwyciłem do połowy pełną butelkę Jacka Daniel'sa. Nie minęło pięć minut a opróżniłem prawie całą karafkę, którą, pustą, rzuciłem o ścianę. Szkło rozbryzgało się po całym pokoju. Nieznacznie odchyliłem głowę i wydałem z siebie głośny krzyk. Musiałem odreagować swój popierdolony sen. Niepokoił mnie tylko jeden fakt – za każdym razem umierałem. Jakaś chora aluzja, czy jak?
Po niedługim czasie z hukiem wylądowałem na pobliskiej ścianie. Uderzyłem w twarz Regena stojącego przede mną, lecz ten nie pozostał mi dłużny – dostałem z pięści w brzuch. Uniosłem powoli kolano, by z całej siły wyprowadzić cios w jego męskość. Brunet skulił się na podłodze pełnej odłamków szkła, które powoli wbijały się w jego śniadą skórę. Bezlitośnie kopnąłem go w brzuch, pozwalając by z ran, które powstały, powoli sączyła się krew.
Bez wyrzutów sumienia opuściłem mieszkanie i udałem się do pobliskiego sklepu w celu zakupienia paru paczek papierosów. Gdy tylko przekroczyłem próg budynku byłem pewien, że spędzę w nim więcej czasu niż zamierzałem, ponieważ kolejka wydawała się nie mieć końca. Przede mną stała wysoka blondynka w krótkich włosach. Zgrabny tyłek, buty na koturnie, ciemne rurki i szeroka koszulka.
-Rusz się paniusiu, spieszy mi się. Nie mam wieczności, tak jak ty, by stać w tej kolejce. - powiedziałem, szturchając ją dosyć mocno.
Gdy nagle się odwróciła doznałem szoku. Przede mną stał nie kto inny jak mój brat bliźniak.
-Bill... No tak, tylko Ciebie można pomylić z kobietą... - odparłem z niechęcią.
-Tom? Tom. Jak dobrze cię widzieć. - rzekł uradowany
-Wybacz, ale nie podzielam twojego entuzjazmu. Co ty robisz w Niemczech? Pedałów w Ameryce już nie tolerują? - spytałem ze sztuczną powagą.
-Bardzo śmieszne... Przyjechałem do ciebie.
Przesunęliśmy się w pobliże kasy.
-Przepraszam, że użyję jakże prostackich słów, ale po chuj fatygowałeś się do mnie, skoro po zakończeniu liceum miałeś mnie tam gdzie słońce nie dochodzi? - spojrzałem na niego z nieukrywanym obrzydzeniem.
-To nie jest miejsce na takie rozmowy. – odchrząknął Bill zakładając skrzyżowane dłonie na piersi.
-W takim razie nie rozmawiajmy. - odparłem i opuściłem budynek, zostawiając blondyna w tłumie.
Byłem wściekły. Nie miałem papierosów, mój „cudowny” braciszek postanowił nagle zjawić się w moim życiu i zaczynało brakować mi pieniędzy. Musiałem jak najszybciej je zdobyć, więc rozejrzałem się dookoła. Jedynym źródłem dochodu w moim nędznym życiu były kradzieże. Mijało mnie mnóstwo kobiet z dziećmi, lecz po upływie paru minut upatrzyłem mój cel. Ubrany był w garnitur, miał ulizane blond włosy a w dłoni ściskał dosyć sporych rozmiarów aktówkę. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu o bardzo dobrym, jak dla mnie, czasie. Chwilę później teczka zmieniła właściciela. Zacząłem biec w stronę ciemnego zaułku, blisko mieszkania, w którym przebywałem. Tylnym wejściem przedostałem się do budynku, by po niedługim czasie znaleźć się w korytarzu własnego „burdelu”.
Charakterystyczne kliknięcie.
Wewnątrz znajdowało się mnóstwo banknotów posortowanych w większe pliki. Na oko mogło to być prawie sześćdziesiąt tysięcy euro. Szybko zamknąłem wieko a walizeczkę ukryłem między sofą w salonie a brudną, pełną pajęczyn ścianą. Taka ilość pieniędzy mogła mi starczyć na wiele miesięcy ciągłego chlania, ćpania i ruchania. Moje życie było piękne.

*

Kolejny klient.
W dłoni ściskałam mały kawałek papieru, na którym miałam zapisany jego adres. Ubrana w czarną, koronkową sukienkę siedziałam w samochodzie szefa, podczas gdy ten ustalał warunki spotkania przez telefon komórkowy. Słyszałam jedynie pojedyncze wyrazy dotyczące sposobu zapłaty oraz wysokości ceny za daną usługę. Dla większości osób byłam towarem, podgatunkiem człowieka. Pierwsza łza spłynęła po moim lekko zarumienionym policzku. Po chwili ujście znalazła druga, trzecia, czwarta. Pochyliłam głowę, by nikt nie widział tych drobnych oznak słabości, które moczyły moją brodę i sukienkę. Gdy płakałam rodzice powtarzali, że jestem dużą dziewczynką i powinnam się wstydzić łez. Z czasem przestałam okazywać smutek i żal. Byłam maszyną, niczego nie czułam.
Słoneczne popołudnie.
Ulice Los Angeles pełne obcokrajowców zwiedzających dzielnicę Hollywood. Mała, brązowowłosa dziewczynka o dużych oczach tuląca zniszczonego misia do piersi dzielnie przedzierała się przez tłum turystów z tornistrem zarzuconym na drobne plecy.
Silne, męskie dłonie podsuwające krótką, szkolną spódniczkę zacisnęły się na drobnym pośladku. W oczach dziecka pojawiły się łzy, gdy usilnie próbowała poprawić dolną część garderoby.
Dziecięcy krzyk i płacz, na który nie zareagował nikt z ludzi wokół.
Po chwili dziewczynka wyrwała się z objęć mężczyzny i ze łzami w oczach uciekła do sporych rozmiarów willi, która mieściła się w pobliżu.
-Mamo, mamo! - jej krzyk rozniósł się po korytarzu.
Niewysoka brunetka z paroma zmarszczkami na czole wychyliła się z kuchni. Podeszła do dziewczynki i otarła łzy z zarumienionych policzków.
-Nigdy nie pokazuj słabości Nicolette. Tutaj kobiety nie płaczą a ty przecież jesteś malutką kobietką... - szepnęła, całując córeczkę w czoło. 
_________________________________________________________________
Hola!
Jak minęły Wam święta? :) Powiem tak, ze osobiście ciężko było mi powrócić do brutalnej rzeczywistości (diety) po świątecznych posiłkach. Teraz oby wytrzymać do majówki :)
Odpowiadając na komentarze: Anonimie, nie, to nie będzie twincest. Zamierzam zrobić z tego pół hetero, pół homoseksualną opowieść (tak, zdradzę Wam pewien szczegół - na pewno część homo będzie dotyczyła Billa ^^). Druga rzecz - Dee, Tom się nie boi bliźniaka. On go po prostu nienawidzi. Później wyjaśnię co się dokładnie między nimi wydarzyło :) 

So, enjoy and have fun! :)
Allein 

3 komentarze:

  1. Dziękuję za kolejną część, kochana Allein! Coś czuję, że coraz bardziej będę się niecierpliwiła czekając na następne odcinki... Żadne opowiadanie mnie tak nie wciągnęło i nie wywarło wpływu na pewne aspekty mojego życia tak jak Twoje <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejjjj :D Twój blog właśnie został nominowany do Liebster Award!
    wszystkie skazówki znajdziesz tu: http://zwei-unterschiedliche-und-doch-ahnliche-welten.blog.pl/
    Pozdrawiam :D Invaded96

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak właśnie, napisałam długaśny komentarz i blogger mi go usunął. Zajebiście. Przepraszam, nie mam już siły. Po prostu skomentuję bardziej wylewnie kolejny wpis.
    A odpowiadając na Twoją uwagę - ale czyż nienawiść nie rodzi się z zalążka strachu? Jestem pewna, że w jakimś stopniu Tom boi się Billa.

    OdpowiedzUsuń