Głośny huk.
Zerwałem się jak poparzony z kanapy,
na której przysypiałem będąc pod wpływem alkoholu. Rozejrzałem
się niespokojnie po pomieszczeniu, lecz mój wzrok nie zarejestrował
niczyjej obecności. Łapiąc oddech wykonałem krok do przodu, po
czym wylądowałem na ziemi. Na moje usta cisnęła się wiązanka
przekleństw, której, bez jakiegokolwiek wahania, dałem upust.
Wyciągnąłem dłoń, by zorientować się co leżało mi na drodze.
Poczułem ciepłe ciało i burzę roztrzepanych włosów. Po chwili
usłyszałem szept osobnika leżącego obok mnie:
-Kurwa, jak chcesz mnie macać to chodź
do łóżka...
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.
-Regen? Co ty tutaj do cholery robisz?
- spytałem, podnosząc się z podłogi.
Włączyłem światło. Na podłodze,
blisko kanapy leżało ciało przyjaciela, którego nie widziałem od
prawie pięciu lat. Oparłem się o framugę drzwi i skrzyżowałem
dłonie na piersi.
-Leżę, kurrrwa, nie widać? -
odpowiedział z przekąsem brunet, próbując się podnieść.
Westchnąłem i skierowałem się do
pokoju obok. Rzuciłem się na brudny materac, by po chwili udać się
w krainę marzeń i snów.
Krzyk.
Pierdolony wrzask tłukący się bez
celu po mojej głowie. Krew ściekająca po ścianach budynku
tworzyła spore kałuże na marmurowej posadzce. Powoli zbliżała
się do mnie kobieca postać. Proste włosy, duże, ciemnobrązowe
oczy, pełne usta. Blade, szczupłe dłonie, na których znajdowała
się zaschnięta, szkarłatna ciecz zacisnęły się wokół mojej
szyi bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Zacząłem się szarpać, by
jakoś uciec przed uduszeniem. Niestety na niewiele się to zdało –
powietrza było coraz mniej.
Chłodne ostrze na policzku.
Kolejna postać nachylająca się
nade mną. Cichy szept, powodujący drżenie całego ciała. Ulizane
blond włosy, cienka warstwa pudru na twarzy, przymknięte powieki.
Nóż przy gardle, który zostawił niewielką rysę. Donośny, niski
śmiech niszczący ciszę jaka panowała w pomieszczeniu.
Parszywy uśmiech, jakim zostałem
po chwili obdarzony, należał do Billa. Widziałem radość
wkradającą się na jego twarz. Iskierki szczęścia błyszczały w
jego czekoladowych tęczówkach. Po raz kolejny poczułem chłodną
stal na moim gardle. Mamrotał coś pod nosem w niezrozumiałym dla
mnie języku.
Chwila nieuwagi...
Obudziłem się
zlany potem. Serce biło w zastraszającym tempie, dłonie drżały
ze strachu. Jeden papieros, drugi, trzeci, czwarty. Po chwili pusta
paczka wylądowała na podłodze obok opakowania po prezerwatywach.
Podniosłem się z prowizorycznego łóżka i chwyciłem do połowy
pełną butelkę Jacka Daniel'sa. Nie minęło pięć minut a
opróżniłem prawie całą karafkę, którą, pustą, rzuciłem o
ścianę. Szkło rozbryzgało się po całym pokoju. Nieznacznie
odchyliłem głowę i wydałem z siebie głośny krzyk. Musiałem
odreagować swój popierdolony sen. Niepokoił mnie tylko jeden fakt
– za każdym razem umierałem. Jakaś chora aluzja, czy jak?
Po niedługim
czasie z hukiem wylądowałem na pobliskiej ścianie. Uderzyłem w
twarz Regena stojącego przede mną, lecz ten nie pozostał mi dłużny
– dostałem z pięści w brzuch. Uniosłem powoli kolano, by z
całej siły wyprowadzić cios w jego męskość. Brunet skulił się
na podłodze pełnej odłamków szkła, które powoli wbijały się w
jego śniadą skórę. Bezlitośnie kopnąłem go w brzuch,
pozwalając by z ran, które powstały, powoli sączyła się krew.
Bez wyrzutów
sumienia opuściłem mieszkanie i udałem się do pobliskiego sklepu
w celu zakupienia paru paczek papierosów. Gdy tylko przekroczyłem
próg budynku byłem pewien, że spędzę w nim więcej czasu niż
zamierzałem, ponieważ kolejka wydawała się nie mieć końca.
Przede mną stała wysoka blondynka w krótkich włosach. Zgrabny
tyłek, buty na koturnie, ciemne rurki i szeroka koszulka.
-Rusz się
paniusiu, spieszy mi się. Nie mam wieczności, tak jak ty, by stać
w tej kolejce. - powiedziałem, szturchając ją dosyć mocno.
Gdy nagle się
odwróciła doznałem szoku. Przede mną stał nie kto inny jak mój
brat bliźniak.
-Bill... No tak,
tylko Ciebie można pomylić z kobietą... - odparłem z niechęcią.
-Tom? Tom. Jak
dobrze cię widzieć. - rzekł uradowany
-Wybacz, ale nie
podzielam twojego entuzjazmu. Co ty robisz w Niemczech? Pedałów w
Ameryce już nie tolerują? - spytałem ze sztuczną powagą.
-Bardzo śmieszne...
Przyjechałem do ciebie.
Przesunęliśmy się
w pobliże kasy.
-Przepraszam, że
użyję jakże prostackich słów, ale po chuj fatygowałeś się do
mnie, skoro po zakończeniu liceum miałeś mnie tam gdzie słońce
nie dochodzi? - spojrzałem na niego z nieukrywanym obrzydzeniem.
-To nie jest
miejsce na takie rozmowy. – odchrząknął Bill zakładając
skrzyżowane dłonie na piersi.
-W takim razie nie
rozmawiajmy. - odparłem i opuściłem budynek, zostawiając blondyna
w tłumie.
Byłem wściekły.
Nie miałem papierosów, mój „cudowny” braciszek postanowił
nagle zjawić się w moim życiu i zaczynało brakować mi pieniędzy.
Musiałem jak najszybciej je zdobyć, więc rozejrzałem się
dookoła. Jedynym źródłem dochodu w moim nędznym życiu były
kradzieże. Mijało mnie mnóstwo kobiet z dziećmi, lecz po upływie
paru minut upatrzyłem mój cel. Ubrany był w garnitur, miał
ulizane blond włosy a w dłoni ściskał dosyć sporych rozmiarów
aktówkę. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu o bardzo dobrym,
jak dla mnie, czasie. Chwilę później teczka zmieniła właściciela.
Zacząłem biec w stronę ciemnego zaułku, blisko mieszkania, w
którym przebywałem. Tylnym wejściem przedostałem się do budynku,
by po niedługim czasie znaleźć się w korytarzu własnego
„burdelu”.
Charakterystyczne
kliknięcie.
Wewnątrz
znajdowało się mnóstwo banknotów posortowanych w większe pliki.
Na oko mogło to być prawie sześćdziesiąt tysięcy euro. Szybko
zamknąłem wieko a walizeczkę ukryłem między sofą w salonie a
brudną, pełną pajęczyn ścianą. Taka ilość pieniędzy mogła
mi starczyć na wiele miesięcy ciągłego chlania, ćpania i
ruchania. Moje życie było piękne.
*
Kolejny
klient.
W dłoni
ściskałam mały kawałek papieru, na którym miałam zapisany jego
adres. Ubrana w czarną, koronkową sukienkę siedziałam w
samochodzie szefa, podczas gdy ten ustalał warunki spotkania przez
telefon komórkowy. Słyszałam jedynie pojedyncze wyrazy dotyczące
sposobu zapłaty oraz wysokości ceny za daną usługę. Dla
większości osób byłam towarem, podgatunkiem człowieka. Pierwsza
łza spłynęła po moim lekko zarumienionym policzku. Po chwili
ujście znalazła druga, trzecia, czwarta. Pochyliłam głowę, by
nikt nie widział tych drobnych oznak słabości, które moczyły
moją brodę i sukienkę. Gdy płakałam rodzice powtarzali, że
jestem dużą dziewczynką i powinnam się wstydzić łez. Z czasem
przestałam okazywać smutek i żal. Byłam maszyną, niczego nie
czułam.
Słoneczne popołudnie.
Ulice Los Angeles pełne
obcokrajowców zwiedzających dzielnicę Hollywood. Mała,
brązowowłosa dziewczynka o dużych oczach tuląca zniszczonego
misia do piersi dzielnie przedzierała się przez tłum turystów z
tornistrem zarzuconym na drobne plecy.
Silne, męskie dłonie
podsuwające krótką, szkolną spódniczkę zacisnęły się na
drobnym pośladku. W oczach dziecka pojawiły się łzy, gdy usilnie
próbowała poprawić dolną część garderoby.
Dziecięcy krzyk i płacz,
na który nie zareagował nikt z ludzi wokół.
Po chwili dziewczynka
wyrwała się z objęć mężczyzny i ze łzami w oczach uciekła do
sporych rozmiarów willi, która mieściła się w pobliżu.
-Mamo, mamo! - jej krzyk
rozniósł się po korytarzu.
Niewysoka brunetka z
paroma zmarszczkami na czole wychyliła się z kuchni. Podeszła do
dziewczynki i otarła łzy z zarumienionych policzków.
-Nigdy nie pokazuj
słabości Nicolette. Tutaj kobiety nie płaczą a ty przecież
jesteś malutką kobietką... - szepnęła, całując córeczkę w
czoło.
_________________________________________________________________
Hola!
Jak minęły Wam święta? :) Powiem tak, ze osobiście ciężko było mi powrócić do brutalnej rzeczywistości (diety) po świątecznych posiłkach. Teraz oby wytrzymać do majówki :)
Odpowiadając na komentarze: Anonimie, nie, to nie będzie twincest. Zamierzam zrobić z tego pół hetero, pół homoseksualną opowieść (tak, zdradzę Wam pewien szczegół - na pewno część homo będzie dotyczyła Billa ^^). Druga rzecz - Dee, Tom się nie boi bliźniaka. On go po prostu nienawidzi. Później wyjaśnię co się dokładnie między nimi wydarzyło :)
So, enjoy and have fun! :)
Allein
Dziękuję za kolejną część, kochana Allein! Coś czuję, że coraz bardziej będę się niecierpliwiła czekając na następne odcinki... Żadne opowiadanie mnie tak nie wciągnęło i nie wywarło wpływu na pewne aspekty mojego życia tak jak Twoje <3
OdpowiedzUsuńHejjjj :D Twój blog właśnie został nominowany do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńwszystkie skazówki znajdziesz tu: http://zwei-unterschiedliche-und-doch-ahnliche-welten.blog.pl/
Pozdrawiam :D Invaded96
Tak właśnie, napisałam długaśny komentarz i blogger mi go usunął. Zajebiście. Przepraszam, nie mam już siły. Po prostu skomentuję bardziej wylewnie kolejny wpis.
OdpowiedzUsuńA odpowiadając na Twoją uwagę - ale czyż nienawiść nie rodzi się z zalążka strachu? Jestem pewna, że w jakimś stopniu Tom boi się Billa.